Kocham podróże najbardziej na świecie. Podróż mnie uszczęśliwia i uwalnia wszystkie uczucia, które wyfruwają w euforii jak motyle z siatki. W podróży żyję mocniej, każdy dzień przynosi coś innego, nie ma rutyny i nic nie jest do końca przewidywalne. Zmysły i uwaga wyostrzają się pobudzone nowymi bodźcami, krew płynie szybciej, serce bije mocniej. W podróży czuję się jakbym dostała drugie życie. Wraz z nią przychodzi to niesamowite uczucie oderwania, szansa na spojrzenie na swą codzienność z lotu ptaka, nabranie nowej perspektywy w oglądzie problemów, zastrzyk energii i inspiracji na przyszłość. Czytam to i myślę, że pewnie uzależniony od narkotyków czy alkoholu tak samo by opisał swoje wrażenia 🙂 Cóż pewnie coś w tym jest, bo gdy tylko wrócę już kombinuję gdzie by znowu polecieć. Taki podróżniczy high.
W Nowej Zelandii spędziliśmy 2 tygodnie, był to pierwszy przystanek w naszej miesięcznej podróży (później była Australia i Dubaj). Przeżyliśmy niesamowitą przygodę i z nostalgią wspominam wszystkie miejsca. Była to wyprawa z wieloma wyzwaniami, zaczynając od lotu, trwajacego 23 godziny (z przesiadką w Dubaju) z 4,5 latką, jet lagu, na upale i muchach w dżungli kończąc. Jednak mogłabym ją powtórzyć choćby jutro, albo jakbym miała się spakować w 15 minut i polecieć (jak czasem w programach tv są takie zadania) to też bym się zdecydowała bez mrugnięcia okiem, nie zważając na trudy. Bo czymże one są w porównaniu z tym co pozostaje 🙂
Zaczęło się od tego, że T znalazł super tanie bilety do Australii na stronie hotukdeals.com (polecam, można znaleźć promocje właściwie na wszystko), 750£ w dwie strony za trzy osoby, to po prostu się nie zdarza. Wylądowaliśmy w Sydney i stąd wracaliśmy, tylko podróż zaczęliśmy od Nowej Zelandii po prostu dokupując lot z Sydney do Auckland. Całą wycieczkę zorganizowaliśmy sami, przemieszczaliśmy się samolotami, kupiliśmy loty krajowe z jednego miasta do kolejnego, a mniejsze odległości pokonywaliśmy autobusami. Mieliśmy mało czasu w sumie na zwiedzenie tak dużych obszarów, a samolot to najwygodniejsza i najszybsza opcja. Najpierw wyszukałam miejsca, które chcieliśmy zobaczyć, wydrukowaliśmy duży kalendarz i zaznaczaliśmy gdzie i na ile się zatrzymamy, i zgodnie z tym planem kupiliśmy loty. Ostatnią rzeczą były noclegi, które wyszukiwaliśmy kierując się jak zawsze opiniami na tripadvisorze, warto zawsze sprawdzić wybrany hotel na kilku stronach np. booking.com, hotels.com, expedia, by zabukować po najlepszej cenie. Z góry też kupiliśmy niektóre wycieczki, jeśli w danym miejscu byliśmy krótko, żeby mieć pewność, że nam nie przepadnie okazja (np. trzydniową wyprawę do Kakadu National Park w Australii), wycieczki głównie kupowaliśmy przez viator.com.
Tak to z grubsza wyglądało, wiele, wiele godzin spędziliśmy na wyszukiwaniu i dograniu wszystkiego. We wpisie oznaczyłam hotele, w których się zatrzymywaliśmy, wszystkie były dobre i mogę je polecić jeśli się wybieracie.
Początki wyprawy zdominowane były przez mega jet lag, bo w Nowej Zelandii różnica czasu to 13 godzin, więc budziliśmy się nocą a spać chcieliśmy w dzień (spójrzcie na nocne kolorowanie poniżej :). Lila miała wtedy 4,5 roku więc trochę się ją nanosiliśmy bo nie zawsze dawała radę, wyjątkowy kryzys miała na początku wycieczki, w wiosce Hobbitów i praktycznie tam cały czas była na rękach i popłakiwała bo chciało jej się spać, humor wrócił jej dopiero po wyjściu gdy kupiliśmy lody :).


Rotorua, Te Puia i gejzery
NZ składa się z wyspy północnej i południowej, wybraliśmy miejsca, które nas zainteresowały i według nich wytyczyliśmy sobie szlak na obu wyspach. Znajdująca się na wyspie północnej Rotorua jest słynna ze względu na aktywność geotermalną i obecny tu gejzer Pohutu, jest tu też centrum kultury Maori, czyli rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii. Z atrakcji dla dzieci mamy np. pokaz strzyżenia owiec, plac zabaw i park ze zwierzętami występujacymi w NZ. Często na Nowozelandczyków mówi się tu Kiwi people, a na język – Kiwi language, te określenia wywodzą się od narodowego ptaka Nowej Zelandii czyli właśnie kiwi. Nazwy własne mają źródło w języku Maori i brzmią niekiedy bardzo egzotycznie.
Hobbiton w wiosce Matamata
Nie przepadam jakoś specjalnie za Tolkienem i jego książkami, oglądałam Władcę pierścieni i Hobbita, jak każdy, ale to miejsce mnie zachwyciło jak największego fana, jest po prostu magiczne! Mięso suszące się przed domem, stolik z obrusem i dzbankiem, zebrane warzywa w koszu i kwiaty w ogródku, wszystko jest tak pięknie zrobione, że nie sposób nie poczuć się tu jak w Shire. Jeśli na mnie zrobiło to takie wrażenie to jakie musi to być przeżycie dla prawdziwych fanów :). Większość domków to tylko fasady – drzwi wejściowe i ogródek, wnętrza mają tylko te, w których działa się akcja, jak dom Bilbo Bagginsa. Peter Jackson, reżyser obu filmów strasznie dbał by najmniejsze szczegóły były dokładnym odwzorowaniem opisów Tolkiena, tutejsze owce z białymi głowami i nogami wydawały się mu mało autentyczne, więc przywieziono owce z czarnymi zamiast białych. Niektóre drzewa nie pasowały do opisu z książki, więc przyklejono do nich ręcznie zrobione tysiące liści i owoce, a drzewo nad domem Bilbo jest całkowicie sztuczne. Słynna jest też anegdota o głośnych żabach, k†óre uniemożliwiały kręcenie, Jackson kazał je wszystkie wyłapać i przenieść (przywieziono je z powrotem po zakończeniu filmowania). Bilet wstępu do Hobbitonu to 75 dolarów nowozelandzkich, czyli 44£, w sklepie można kupić piwa i inne pamiątki, które wyglądają jak żywcem wyjęte z hobbitowego świata 🙂




Queenstown
Malownicze miasteczko w górach na wyspie południowej, przylecieliśmy tu samolotem z wyspy północnej, zatrzymaliśmy się w tutejszym Novotelu a po dwóch dniach wyruszyliśmy jeszcze wyżej w góry, do Te Anau, które jest bazą wypadową na słynny fiord Milford Sound.
Te Anau
Zatrzymaliśmy się w Lakeview motel, z cudnym widokiem na jezioro. Zapomniałam, że jesteśmy w górach i że słońce parzy nawet jak się wydaje, że jest chłodno, także mieliśmy bolesne, czerwone placki tu i ówdzie.
Milford Sound
Słynny fiord i mega atrakcja turystyczna. I słusznie, bo jest tu pięknie, fantastyczna przyroda, góry, foki, delifiny pływające razem z łodzią, grałyśmy z Lilą w grę, kto zobaczy ich więcej 🙂
Kaiteriteri
To miasteczko o szalonej nazwie jest bazą wypadową do parku narodowego Abel Tasman.

Abel Tasman National Park
Wycieczka odbywa się łodzią, bo park to bogaty wachlarz plaż i zatok mieniących się wszystkimi odcieniami turkusu i błękitu.


Z miejsc, których nie odwiedziliśmy a warto, trzeba wymienić Trongariro National Park, w którym są 3 aktywne wulkany, a na jednym z nich filmowano Władcę Pierścieni. Odpuściliśmy, bo jest to park wymagający dłuższego wędrowania po górach, którego nasze dziecko nie znosi. Pasjonaci gór i wspinaczkowych klimatów mogą też spróbować swoich sił na lodowcu Fox albo Franz Josef.
Jeśli ktoś poszukuje doznań ekstremalnych to może skoczyć tu na bungee, dlaczego akurat w NZ? Bo stąd właśnie wywodzi się bungee jumping i tu miał miejsce pierwszy skok. Ja się na pewno nie odważę, skoczyłam co prawda ze spadochronem z wysokości 4000m, ale bungee wydaje mi się za bardzo…brutalne i szarpiące, nie wiem, może się mylę :). W ogóle w NZ super jest to, że nigdzie nie ma tłoku (no może nie licząc atrakcji turystycznych), na obu wyspach, których powierzchnia jest mniej więcej wielkości Japonii, żyje w sumie 4.7 mln ludzi, jest to najmniej zaludniony kraj na świecie, także wszędzie czuliśmy się wyjątkowo :), naprawdę ten spokój i brak tłumu był właśnie tym o czym marzyłam. Byliśmy w grudniu i była piękna letnia pogoda, bez upałów nie do zniesienia, wody w jeziorach są krystalicznie czyste a wzgórza wręcz rażąco zielone i przyozdobione masą owiec. I mnóstwo przepięknych miejsc do zwiedzenia. Cieszę się i jestem wdzięczna, że udało mi się ich trochę zobaczyć 🙂
Jako wielki fan Tolkiena i „Władcy Pierścieni” mam teraz ogromne zazdro XD Marzy mi się kiedyś przejechanie Nowej Zelandii śladami Froda i ekipy 😀 Oczywiście kosztować to będzie fortunę, dlatego mnie tam jeszcze nie ma XD ale jak skończę swoje wyprawy Mikronezyjskie to kto wie, czy jako kobiecina w średnim wieku nie zrobię sobie takiej sentymentalnej wycieczki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba