Z dziennika pracującej matki niemowlaka

5 rano. Z głębokiego, jesiennego snu brutalnie wyrywa mnie pełne pasji gaworzenie. Hau hau, miau miau halo, i Józik jedzie dziarsko z całym repertuarem z trudem nabytych umiejetności dzwiękonaśladowczych. Dla efektu przyklaskuje i przytupuje z zapałem, wznosząc przy tym indiańskie okrzyki. Unoszę powiekę jak z ołowiu i ciemność widzę li i jedynie. Ostatkiem woli zwlekam się z łóżka, dziś moja poranna zmiana przy Józiu i nie ma zlituj się, nie ma chętnych, żeby mnie wyręczyć. Pęcherz mam pełny ale jak tylko wyjdę z pokoju Józio włączy syrenę, która z pewnością obudzi mieszkańców w promilu kilku kilometrów. Nie chcąc więc brać na siebie odpowiedzialności za masową deprywację snu, tudzież obniżone samopoczucia, rozdrażnienia, niezdane egzaminy, nienapisane raporty i wszystkie inne potencjalne jej negatywne skutki, biorę jegomościa i idziemy razem do łazienki.

Właściwie to samotne korzystanie z łazienki to luksus, na który przyjdzie mi poczekać pewnie dobrych kilka lat.  Zawsze w duecie, bo świat sie kończy jak drzwi łazienki zamykają się za mamą. Mama za zamkniętymi drzwiami w łazience jest obiektem bardziej pożądanym, niż święty Mikołaj, wróżka zębuszka, wszystkie elfy i Rudolf z zajączkiem wielkanocnym razem wzięte na festiwalu czekolady w Disneylandzie. Sikam. Józik bawi sie domestosem, żele do kąpieli i szampony po kolei z hukiem lądują w wannie. W niepisanym kodeksie porannej zmiany z Józiem jest też klauzula o ograniczaniu dzwięków do minimum, tak więc w szczerej chęci wzorowego wypełnienia obowiązku schodzimy na dół w ciemnościach egipskich, by reszta domowników nie musiała się budzić o tej nieludzkiej godzinie. Włączam czajnik, Józik zaś rozpoczyna swoj codzienny rytuał wywalania wszystkiego z szafek. Sama jestem sobie winna, bo zrezygnowałam z blokad na szafki, nie chcąc niszczyć mebli. Zresztą maluch tez przecież musi trochę pobuszować, także postanowiłam wziąć na klatę wkładanie wszystkiego z powrotem po sto razy i jazdę figurową na pokrywkach od garnków. Tak więc totalny rozpierdziel dnia powszedniego czas zacząć; fruwają chochle, wałek, przyprawy i herbaty, 2 puszki makreli wydają dźwięk równie donośny jak tamburyn czy perkusja, jakbyście nie wiedzieli i kiedyś szukali tańszego zamiennika.

Jak każda mama wie, małe misie lubią być noszone i potrafią głośno protestować, jeśli nie dostaną tego, co chcą, a że jakoś ten poranek trzeba pchać do przodu, czasami jest tak, że trzymam małego jedną reką, a większość czynności wykonuję drugą. Właściwie to doszłam do perfekcji i niczym jednoręki sztukmistrz  potrafię zrobić kawę, ogarnąć kuchnię, umyć kubek, załadować pranie i zrobić kanapkę. Wszystko jedną reką. Może nie jest to mistrzostwo świata, nie nadaje sie do „Mam talent” i nie zrobię na tym milionów, ale przy maluchu sprawdza sie świetnie :).

Czas na mycie zębów. Czterech tylko co prawda, ale wysiłek proporcjonalny do ogarnięcia higieny jamy ustnej stada szympansów. On biegnie, ja za nim, wpycham szczoteczkę, on wyciąga i wyrzuca. Oddechy i liczenie do 10 (nie pomaga), walczę ze sobą, by nie przytrzymać go i nie umyć na siłę, żeby się nie zniechęcił (choć przecież ma do tego naturalną niechęć, bo od początku, mimo mej łagodności nienawidzi tego robić). Pac, obśliniona szczoteczka kreśli biały szlaczek na mej czarnej spódnicy. F*@^*, a miałam sie ubierać dopiero 20 sekund przed wyjściem! No nic to, przecieram na mokro, wszak znacznie szykowniej sie człowiek prezentuje z mokrym plackiem, niż z bialym kleksem.  Wychodzimy. Na czarnych rajstopach białe kłaki, mimo, że faktycznie ubrane zaraz przed wyjściem. Na ulicy mijam wiele par rajstop o nieskazitelnej czerni, nieskalanych ni pyłkiem, ni włoskiem i jak zawsze w głowę zachodzę jak do diaska one to robią? Czy to jakaś wiedza tajemna, czy magia bardziej zaawansowana niz klejąca rolka do ubrań z H&M?

Ostatni odcinek trasy do żłobka. Do tej pory przebiegał mało dramatycznie, bo był to akurat czas drzemki Józika, i tak zastygłego w wózku, w błogiej nieświadomości, cichcem jak złoczyńca ustawiałam w kąciku, i bez pęku serca, lecz z nie do końca czystym sumieniem zamykałam za sobą drzwi. Ale od pewnego czasu cwaniaczek wcale nie zasypia, zrobił sie czujny jakby rozkminił już co się święci. Przez całą drogę patrzy na mnie podejrzliwie, rozgląda się dookoła, i jak tylko zobaczy bramę, zaczyna drzeć się wniebogłosy. Wypakowuję go z wózka, czuję pierwsze krople potu nad górną wargą. Wchodzimy do środka, wczepiony we mnie jak koala Józik usłyszawszy płaczący chór kolegów z grupy, zawodzi jeszcze żałośniej, przytulam, całuję, głaskam po głowie, pot już bezceremonialnie cieknie mi po plecach i tyłku. W końcu rozdzielamy sie na siłę wśród wierzgania i scen rozpaczy, biorę łyk wody, by popić tą mieszankę adrenaliny i gorzkiego posmaku poczucia winy.

Dowlekam sie do pracy na grubo po 9 i czuję się, jakbym już conajmniej pół dnia przepracowala, wszak jestem na nogach od 5. Dzień jak codzień.

IMG_7420

IMG_7403
taką miną wita mnie synek kiedy odbieram go ze żłobka 🙂 tak…zemsta będzie słodka 🙂
Reklama

Opublikowane przez co pozostaje / what remains

My name is Gosia, in life I love traveling, discovering extraordinary places, running, good tv series, raspberries and Lindt chocolates. I don’t like getting up early in the morning, blue and red colours next to each other, washing up wooden things gives me goosebumps. I am mum to 8 year old Lily and baby Joseph. Fresh experience of having a baby again brutally reminded me, that time doesn’t flow steadily like a forest stream, but races like a leopard in the savanna and fiercely snatches from me every passing hour, in the manner he deals with a gazelle he just hunted. I was thinking about writing a blog for a long time, but my extremely introverted nature has been effectively holding off any desires to express myself. But here I am putting constraints of my nature aside and trying to stop things slipping through my fingers, precious moments going by in a blur. My hope is that blog will bring out and save things that give the days colour and shape, and will capture and treasure what remains.

12 myśli w temacie “Z dziennika pracującej matki niemowlaka

  1. …mam podobnie, choć odwrotnie – Szczeżuja kocha żłobek, więc radośnie w samych slipach próbuje wczołgać się do kombinezonu, byle tylko szybciej wyjść… no i z czarnych rajstop zrezygnowałam, taki szary melanż to jest to 😉 A co do wyjców, to mam wrażenie, że one histeryzują tylko, póki mama widzi, a potem świetnie się bawią… poważnie. Józik z pewnością dobrze spędza czas 🙂 A wyje dla zasady.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Słodziak!:))) A propos mycia zębów. Kiedy mój syn był malutki akurat leciała setna powtórka „Czterech pancernych”, czyli w języku mojego synka „Strzelnika”. Pewnego razu próbując umyć mu zęby wpadłam na pomysł, żeby zaśpiewać „Deszcze niespokojne”, które on oczywiście też pokochał, taką samą miłością jak tą do czołgów. I łaskawie zgodził się, żebym „wyganiała mu robaki z ząbków” przez czas śpiewania piosenki.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Nic dodać, nic ująć. U mnie to samo, jakbyś namalowała tym wpisem każdy mój poranek. Z perspektywy czasu, bo mam jeszcze starszego synka, (już 6 lat), obiecuję, że na pewno to się zmieni. Jest o niebo lepiej, ale z tymi małymi czortami musimy po prostu jakoś przetrwać bądź przeczekać.
    Kochana, ściskam Cię mocno plus za pracę, ja zajmuje się tylko domem i dzieciakami, a padam codziennie, jakbym maratony biegała.
    3maj się. Jeszcze tylko chwila i podrośnie, a dzieci przecież tak szybko rosną..

    Polubione przez 1 osoba

  4. Zazdroszczę wychodzenia do pracy z domu… Serio, serio. U mnie dwójka w przedszkolu, a trzeci w domu i z pracy nici. 😉 Rajstopy zmień na cieliste, a mina syna przednia 😀 😀 Od razu pomyślałam o tym co napisałaś pod zdjęciem 😀 Tak czy siak, pocieszę Cię i tysiące innych mam – dzieci kiedyś urosną! Ponoć będziemy tęsknić za tymi czasami 🙂 Tak mi mówią wszystkie napotkane mamy dzieci nastoletnich i starszych .. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: