Pochodzę z Sanoka, więc rzut beretem od Bieszczad. Tam też spędziłam wiele dni wczesnej młodości, szczególnie podczas wakacji w liceum. Wyglądało to tak, że braliśmy śpiwory i namiot, łapaliśmy stopa nad Solinę, do Ustrzyk czy do Polańczyka i spędzaliśmy kilka dni na festiwalach folkowych, koncertach Dżemu i innych zespołów, za którymi szalały wtedy tłumy zbuntowanychCzytaj dalej „Arłamów czyli jedyny taki obiekt w Bieszczadach”